Słowo „logika” pochodzi od greckiego „logos” – a więc właśnie „słowo”. Była to wiedza
o słowach, przynajmniej w swych początkach. Arystoteles poświęcił pięć ksiąg problemom logicznym. Zasadniczą wiedzę o logice wyraził w Analitykach (dwie księgi). Sztuce prowadzenia sporu i dowodzeniu prawdopodobnemu poświęcił Topiki (od „topoi” – miejsca), w których zebrał ponad trzysta osiemdziesiąt oczywiście prawdziwych, powszechnie za prawdziwe uznawanych twierdzeń. Stanowiły one punkty wyjścia w dowodzeniu dedukcyjnym lub punkty dojścia
w dowodzeniu indukcyjnym. Były pewnymi argumentami w prowadzonym sporze. W dalszych wiekach zostały uznane za „komunały” od łacińskiego ich określenia – „loci communes”. Wystąpił także przeciw erystyce i sofizmatom sofistów w księdze O sofizmatach. Ksenokrates, wywodzący się z Akademii Platońskiej wyodrębnił trzy działy filozofii i jako pierwszy wymienił właśnie logikę, zwaną także „kanoniką”.
Po Arystotelesie istotny wkład w rozwój logiki wnieśli stoicy, nawiązujący do cyników. Za twórcę tej szkoły uważany jest Zenon
z Kition a za najwybitniejszego przedstawiciela Chryzop /ur. ok. 280 r. p.n.e./. Stoicy wprowadzili rozróżnienie na „znak” i to co on „oznacza”. Stworzyli nową teorię logiki formalnej przeciwstawiając się Arystotelesowi i jego budowaniu sądu z połączenia terminów. Sąd traktowali jako nierozłączną całość, sąd był dla nich jednostką logiczną. Traktowali sądy jako akty uznania postrzeżeń. Postrzeżenia zaś uznawali za podłoże zmysłowe wiedzy, z tym, iż uważali, że postrzegamy nie rzeczy czy stany lecz ich zmiany. Traktowali dynamizm, zmianę za to, co ujmowane jest w postrzeżeniu.
Szczególną uwagę należy poświęcić szkole sceptyków, która stała się krytycznym podsumowaniem dorobku myśli starożytnej wykazując błędność bądź ograniczoność wszystkich pozytywnych koncepcji dotychczas omawianych. Ich dokonania, zgodnie
z nazwą „sceptycy” czyli „rozpatrujący” były w zasadzie krytyką, negacją. Pozytywne tezy można sprowadzić do poglądu, że
w życiu należy się kierować naturalnymi popędami i obyczajami i, że w życiu nie potrzeba pewności, wystarczy odpowiednie prawdopodobieństwo.
Karneades uważał, że acz wszystkie sądy nie są pewne, to jednak wszystkie nie są w tym samym stopniu niepewne. Postulował podział na trzy rodzaje sądów:
a) sądy prawdopodobne,
b) sądy prawdopodobne i niezaprzeczone,
c) sądy prawdopodobne, niezaprzeczone i sprawdzone.
Krytyka sceptyków obejmowała wszystkie sądy poza sądami o zjawiskach np. „jest mi zimno”, ale znając tylko własny stan nie sposób z niego wyciągać jakieś wnioski o rzeczy, która jest z nim związana. Dane są nam zjawiska a nie ich przyczyny więc sądy
o tych przyczynach są co najmniej niepewne.
Aby to wykazać, polemizując z jakimś twierdzeniem przeciwstawiali mu odmienne, sprzeczne
i wykazywali, że nie można go obalić a więc jeśli to nie jest wykluczone, to i twierdzenie polemiczne też jest wątpliwe. W dyskusji do zbijania twierdzeń sceptycy wypracowali pewne stałe metody postępowania, nazywane „tropami” – sposobami. „Tropy” sceptyków można
w sposób uporządkowany przedstawić następująco:Każde twierdzenie jeżeli jest pewne, to jest pewne albo bezpośrednio albo pośrednio. Jednakże bezpośredniej pewności nie może być gdyż poglądy są rozbieżne i względne pośredniej pewności także nie ma z braku twierdzeń bezpośrednio pewnych, które mogłyby pełnić rolę przesłanek w dowodzeniu.Bezpośredniej pewności nie można uzyskać przez postrzeżenia czyli zmysły gdyż:
- te same rzeczy są różnie postrzegane przez różne gatunki istot,
- te same rzeczy są różnie postrzegane przez różnych ludzi,
- te same rzeczy są różnie postrzegane przez różne narządy zmysłowe,
- te same rzeczy są różnie postrzegane, zależnie od chwilowych stanów postrzegającego,
- te same rzeczy są różnie postrzegane w zależności od ich położenia i odległości od postrzegającego,
- rzeczy postrzegamy nie bezpośrednio ale przez środowisko pomiędzy rzeczą a postrzegającym,
- następuje zmiana postrzeżenia w zależności od ilości występowania rzeczy i wzajemnego układu poszczególnych elementów,
- postrzeżenie jest zależne od tego czy już wcześniej rzecz była postrzegana i jak często,
- postrzeżenie zależy od przekonań, obyczajów, wiary, wychowania i wiedzy postrzegającego.
Bezpośredniej pewności nie można tez uzyskać przez pojęcia gdyż:
I. tym, co poznajemy przez pojęcia jest gatunek a gatunek aby miał sens musi obejmować wszystkie jednostki do niego należące, bo tylko wtedy jest gatunkiem. Jednakże obejmując wszystkie jednostki musiałby posiadać wszystkie ich cechy
i własności a więc na przykład „lekarstwo” musiałoby posiadać własność obniżania
i podwyższania ciśnienia, być pastylką i płynem równocześnie itp.
a takiego przedmiotu nie ma. Pojęciom nie odpowiadają bowiem żadne przedmioty
i z pomocą pojęć niczego nie poznajemy.
Pośrednie uzasadnianie twierdzeń też nie jest trafne:
1. dedukcja musi opierać się na przesłance a te są niepewne gdyż:
- istnieje rozbieżność poglądów,
- dowód nie ma końca, ciągnie się w nieskończoność bo przerywamy dowodzenie gdy uznajemy je za wystarczające a nie skutkiem doprowadzenia do końca,
- posługujemy się nie dowiedzionymi przesłankami, co wynika z tropu poprzedniego (nie ma przesłanki, której dowód byłby doprowadzony do końca, bo byłby to dowód ciągnący się w nieskończoność),
- postrzeżenia są względne,
- każdy dowód to „błędne koło” bo konkluzja tak naprawdę zawiera się
w przesłance. Na przykład – z tego, że wszyscy ludzie są śmiertelni wyprowadzamy wniosek, że Jan jest śmiertelny ale, w twierdzeniu, iż wszyscy ludzie są śmiertelni zawarte było to, że i Jan jest śmiertelny, bo gdyby nie był, to przesłanka, iż wszyscy ludzie są śmiertelni byłaby nieprawdziwa.
Są to słynne „tropy” Agrypy.
2. indukcja też nie prowadzi do pośredniego uzasadnienia twierdzeń gdyż:
- niezupełna przez swą niezupełność bo nie obejmuje wszystkich przypadków i te nieobjęte indukcją mogą jej przeczyć,
- zupełna indukcja jest poprawna i prowadzi do prawdy ale jest niewykonalna gdyż, po to by objąć indukcją wszystkie przypadki należy ją prowadzić
w nieskończoność.
3. kryteria nie umożliwiają wyboru twierdzeń prawdziwych gdyż:
- nie ma takich wewnętrznych kryteriów w twierdzeniach, które pozwalałyby odróżniać prawdziwe od fałszywych,
- nie ma też i zewnętrznych kryteriów, które mogłyby pełnić rolę miary prawdziwości.
Należałoby bowiem najpierw dowieść prawdziwości kryterium i wtedy albo posługujemy się jako kryterium nim samym i popełniamy błąd dowodzenia tego samego przez to samo – tzw. „idem per idem”, albo posługujemy się innym kryterium i wtedy je musimy z kolei dowieść, i tak w nieskończoność. a więc błąd dowodzenia w nieskończoność albo do dowodzenia drugiego kryterium posługujemy się pierwszym – błąd błędnego koła.